Wędrówka ścieżką życia – Daniel Jankowski

49.00 

Poprzednia najniższa cena: 49.00 .

Stan: nowy
Faktura: wystawiam fakturę
Tytuł: Wędrówka ścieżką życia
Autor: Daniel Jankowski
Okładka: miękka
Druk: 2025
Wydawnictwo: ZAPOL Sobczyk Spółka komandytowa
Liczba stron: 172
Wydanie: I
Format: 165×238
ISBN: 978-83-8185-067-4

138 w magazynie

Kategoria:

Opis

„Porządkujemy wspomnienia z jednej podróży i wyruszamy w następną… I kiedyś spotkamy wszystkich, których kochamy, za tamtym horyzontem”

Hiro Arikawa, Kroniki kota podróżnika

Gdy pierwszy raz byłem daleko, w domu oczekiwał na mnie mój pierwszy kot – Maciej. Ten kot odmienił znacznie moje życie i stosunek do otaczającego świata. Kenia była pierwszym dalekim krajem, który odwiedziłem. Do Afryki wyjeżdżałem kilka razy. Szczególnie upodobałem sobie Kapsztad, który uważam za jedno z piękniejszych miast na świecie.

Pod względem przyrodniczym najciekawiej w Afryce było na równiku, a odpływy i przypływy Oceanu Indyjskiego na trwałe wpiszą się w pamięć każdego, kto odwiedzi Czarny Ląd.

Kilka pobytów w azjatyckich krajach dało mi okazję do zapoznania się z inną religią. Los kotów bezdomnych, zwłaszcza w Indiach, interesował ludzi niewiele. Poznałem Seul, który stał się imponującym miastem dzięki pracowitości Koreańczyków. Wizyta na granicy obu Korei – Północnej i Południowej – zapada głęboko w pamięć i nie pozwala zapomnieć o istniejących konfliktach na całym świecie.

W domu kolejne lata mijały spokojnie. Z Maciejem byliśmy szczęśliwi. Mały Bazyli pobył z nami krótko. W dniu jego śmierci przyszły na świat Klara i Ambroży. Sprowadziłem je do domu w piątym tygodniu ich życia. We czwórkę jeszcze wiele lat przeżyliśmy razem.

Powróćmy jeszcze do Azji, do dwóch odwiedzin Sri Lanki. Po pierwszej udanej wizycie przypłynął do domu granitowy słoń, czego Maciej już nie doczekał. Za drugim razem pożegnałem Cejlon, ściskając milutką brzemienną kotkę. Było to w sklepie, gdzie kupiłem dużego drewnianego kota Sumudu.

Wyjeżdżałem kilka razy do Ameryki, zwłaszcza Południowej. Rio de Janeiro, podobnie jak Kapsztad, stało się moim ulubionym miastem i chętnie do niego powracałem. Tutaj kotom żyło się już lepiej. Spotkałem się z ciekawymi inicjatywami ich adopcji i dokarmiania.

Rio de Janeiro postanowiłem porównać ze stolicą Argentyny. W Buenos Aires perełką dla mnie okazał się cmentarz Recoleta, którym opiekowały się koty.

A Nowy Jork? Cóż, niewątpliwie jest to jedna z najciekawszych metropolii na świecie. Manhattan warto zwiedzać na piechotę i to tyle, ile się tylko da. A odwiedzając wszystkie ciekawe miejsca, nie sposób nie zanucić za Ellą Fitzgerald I’ll have Manhattan na Moście Brooklińskim.

Kotom – tym europejskim, z naszego podwórka – można by poświęcić następną książkę. Tutaj wspominam te zauważone we Włoszech, w miejscach, które szczególnie polubiłem. Włoskie figurki kotów zerkają na mnie z wielu miejsc w domu, a na tablicy zakupionej przed wieloma laty na Via del Corso w Rzymie można odczytać zapisane na niej imię kota Macieja.

Na szczególną uwagę zasługują koty ze Stambułu. Te zwierzęta doświadczają tam czegoś fantastycznego. Będąc w zasadzie bezdomnymi, swój dom mogą znaleźć w każdym miejscu tego miasta, co zawdzięczają jego mieszkańcom.

Wystarczy, że zamknę oczy i pomyślę chwilę, a w mojej głowie wracają wspomnienia fantastycznych widoków Australii. Widzę wtedy słońce z czerwoną poświatą, które wschodzi lub zachodzi nad buszem, i ostatnie zapamiętane miejsce, jakim była wizyta w kociej kawiarni w Sydney.

Kot Maciuś odszedł dziesięć lat temu. Jestem wdzięczny losowi za to, że obdarzył mnie takim Towarzyszem Życia. Ja i kicia razem przemierzyliśmy kawałek życia i uważam, że nic wspanialszego niż więź między nami nie mogło mnie spotkać. Moją ścieżką życia podążam nadal z Ambrożkiem. Klarcia odeszła…